środa, 3 grudnia 2008

Meksyk.

Byłem w Meksyku o 2 w nocy
bywałem tam już wcześniej
ale nigdy taki sam i taki trzeźwy
przestraszyłem się szczerbatego chodnika
i strzelistych latarni
pomyślałem, że wrócę do Polski na piechotę
ale upadłem przed 4
jakiś nazbyt nieuprzejmy jegomość
zaproponował, że mnie uraczy wodą z kaktusa
'to ci pomoże' mówił i pluł przed siebie
krwią albo czerwoną farbą
ja odmówiłem i wyrzuciłem z siebie
kamienie z żołądka
gdy odchodził wspomniał, że w Meksyku
wcale nie jest meksykańsko, co zdziwiło mnie,
bo myślałem, że tu chowają poetów w trumnach
ze spiżu i przykrywają gównem
około 5 przypomniałem sobie, że jestem tu przejazdem
i pora wracać do białoczerwoności
rzuciłem się więc w szarość zaułków
z których się już nie wraca i zjadłem

wszystkie swoje wiersze.