sobota, 1 marca 2008

Siedzimy.

Siedzimy na tej ławce. W karki nam słońce grzeje, bo siedzimy na północy, a słońce na południu jeszcze. I pijemy to piwo. 9 procent w gębie i daje się we znaki, od tego słońca chyba. Po twarzach widać, że każdy z nas ma zamiar iść spać, ale lipa tak zgona na ławce przed wszystkimi złapać. No i przecież nie powiem "ej sorry spierdalam napsztykałem się zbytnio, frajer jestem idę spać do domu". No nie powiem. Bata nie ma. No to siedzimy. Tak patrzymy na tą rosnącą trawę, rozpierdalająca tę kompozycję przystrzyżonego trawnika. Bezczelnie ta trawa niweczy pracę pań od kosiarek, nie szanuje natura ich mężów co muszą przez to zajadać się rosołem z kury, czy tam kremem z tegoż drobiu, bo żona obiadu nie ma czasu zrobić. Ławkę mamy w kolorze czerwonym. Taki dysajn zaproponowanym przez administrację osiedla. Nie narzekamy. Sebastian się zerwał. Tak znienacka wyskoczył i mówi do nas, że przejebane. Konsternacja pełna. "Co przejebane?" zapytał najodważniejszy z nas. " A bo kurwa tak siedzimy i się opierdalamy, a tu świat nam przez palce przecieka. Do usranej śmierci będziemy na tej ławce siedzieć i kontemplować ten trawnik co przed nami. Pierdolę to trzeba sobie znaleźć dziewczynę, zakochać się w niej, później praca i gitara, życie płynie ale już wiadomo w jakim kierunku, a tak jak siedzimy to nic. Siedzimy w miejscu." Czarno mi się przed oczami zrobiło. Spojrzeliśmy po sobie, później na niego. On mars na czole. Aż dziw, że mu łeb nie parował. Tylu słów bez kurwa w środku u niego od komunii przenajświętszej nie słyszałem. Dalej stał jak wryty. Słońce już trochę schowało się za blokami. Przez chwilę próbowaliśmy udawać, że nie widzimy że mu odbiło. Gruby wychylił 4 piwo. Ja chyba trzecie. Klacie nie liczyłem. W końcu wstałem. "Przestań pierdolić, lepiej piwo dokończ" powiedziałem stanowczo, a on mi fanga w nos. Gruby wstał i Sebastianowi pierdolnął od serca. Zatoczył się, ale nie upadł, otrzepał się i poszedł w stronę swojego bloku. Ja się jakoś pozbierałem i zająłem swoje miejsce. Klata mnie szturchnął. " Ty a jak on ma racje" na to ja mu, że tu żadnej racji niema, że to nastoletnie przesilenie mózgu, przerost ambicji nad statusem społecznym, pomroczność jasna, schizofrenia w stanie ostrym. Po jakiejś chwili Gruby cichaczem uciekł do bloku. Klata zaraz po nim. Ja odczekałem i poszedłem na studia.